Po ponad czterech godzinach lotu przez okno samolotu widoki, jakich nigdy w życiu nie widziałam - błękitne Morze Czerwone z widocznymi rafami koralowymi i wielka pustynia. Lądujemy późnym wieczorem - powietrze jakby ciężkie, wilgotne, cudowne. Wszędzie ludzie patrzący na mnie czarnymi oczami, krzyczący coś po arabsku, pokazujący stronę, w którą mamy się udać. W drodze do hotelu siedzę jak zaczarowana- nigdy nie widziałam tylu palm i tak dziwacznych domów. „Gdzie one mają okna? Czy tam na pewno ktoś mieszka? O, dzieci! Bez butów? A ten wielbłąd dlaczego zasnął przy ulicy?”. Świat, który mnie otacza, jest taki inny od tego, który znam. Pierwszy wieczór spędzony w Egipcie nie może być zmarnowany, tak długo czekałam na te wakacje, w końcu znalazłam interesującą ofertę last minute. I jestem w Egipcie!
Wychodzę rozejrzeć się po okolicy, chcę jak najwięcej zobaczyć, zaspokoić moją ciekawość tego tajemniczego kraju. Mimo, że jest już późno, miasto tętni życiem. Ciągle ktoś mnie zaczepia, żeby kupić u niego perfumy, papierosy, pasek, sznurówki lub cokolwiek innego. Dookoła słychać tylko “How are you? Where are you from?”. Ciężko opędzić się od miejscowych - każdy z nich chce poznać, zagadać, zaprezentować swój towar lub po prostu przywitać się. W pewnym momencie serce podchodzi mi do gardła- zza zakrętu wychyla się grupa ubranych w długie czarne szaty postaci. Widać tylko czarne jak węgiel oczy. Szybko uspokajam łomoczące serce, uświadamiając sobie, że to tylko tutejsze kobiety wyszły na spacer. Czas wracać do hotelu- wystarczy wrażeń na resztę wieczoru. Ciężko zasnąć, miliony pytań dotyczących tego świata, nie dają mi spokoju. Wychodzę na balkon. Arabskie niebo jest przesycone swoją tajemniczością. Mam wrażenie, że skrywa w sobie najcudowniejsze sekrety świata. Tysiące, a może miliony gwiazd tańczących na niebie hipnotyzuje mnie swoją siłą blasku. Księżyc wygięty w olbrzymi rogal zawisł tak nisko, że ma się wrażenie, że zaraz spadnie. Czuję zapach morza, który miesza się ze słodkością tytoniu jabłkowego. Słyszę cichutkie bulgotanie wody w shishy, którą odpalił ktoś na balkonie obok. Z daleka dochodzą dźwięki arabskiej muzyki, której towarzyszą pobrzękiwania cekinów ze stroju jakiejś tancerki. Wyobrażam sobie każdy jej ruch, kołysanie bioder, wijące ręce i nogi delikatnie stąpające po ziemi, po której tańczy. Kair i piramidy w Gizie.
Wyjazd w nocy więc kilka przespanych godzin spędzonych w autokarze. Miasto tętni życiem codziennym, na ulicach zgiełk, samochody pędzą, trąbiąc do siebie nawzajem. Na ulicach prawie sami mężczyźni, część z nich ubrana w długie sukna, niektórzy na boso. I oto stoi przede mną kairskie muzeum- olbrzymi gmach, o którym marzyłam połowę życia, a teraz sama nie wiem jak zabrać się do zwiedzania. Pierwsza myśl najlepsza- na początek chcę zobaczyć słynną maskę miłości mojego życia- Tutenhamona, a zaraz potem najpiękniejszą biżuterię świata, która niegdyś należała do pięknej Kleopatry. Dzień wielkiego safari po Pustyni Arabskiej. W tumanie kurzu, spalona słońcem witam się z beduińskimi dziećmi. Patrzą na mnie jak na przybysza z innej planety. Częstuję je cukierkami, które zabrałam ze sobą z Polski na tę okazję. Dzieci dotykają moich włosów i biegają dookoła śmiejąc się i zaczepiając. Przewodnik woła mnie do namiotu, w którym siedzi już reszta grupy. Wnoszą shishę nabitą tytoniem arabskim. Słodki smak pieści moje podniebienie, a zapach orientu unosi się dookoła, bo już na zawsze zatrzymać się w moich wspomnieniach.
Noc jest niezwykła- miliony gwiazd otulonych czarnym arabskim niebem. I ten księżyc - jakby w inną stronę niż u nas. Czuć ciężar powietrza- zlewa się ono z wodą w jedność- mimo, że morze zostało gdzieś za nami. Dzień pożegnania. Plaża jest cudowna. Tak bielusieńkiego piasku nie dotykałam nigdy w życiu. Jest jasny, delikatny, ciepły. Słońce opala mnie niemiłosiernie mimo, że to dopiero poranek. Morze chłodzi moja podrażnioną skórę. Woda słona jak żadna inna, ale widoki nawet przy samym brzegu nieziemskie- ryby, meduzy i koralowce. Kładę się na plecach i dryfuję, unoszona przez słone fale. Jestem w raju. Wakacje marzeń.
Komentarze